Droga koleżanko lekarko, piszę do Ciebie w związku z tym, że się o nas martwię. Tak – o Ciebie, o mnie, o inne kobiety w branży. O kobiety w Polsce ogólnie. Natomiast w sercu mam weterynarię i chcę Ci coś powiedzieć. Coś, czego nie powie Ci Twój pracodawca, ani wykładowca na studiach. Coś, co mam nadzieję, da Ci do myślenia.
______________________________________________
Obniżka wieku emerytalnego i głodowe emerytury
Odkąd w Polsce tej wiosny ukazał się pierwszy numer “Forbes Women”, czytam od deski do deski wszystkie artykuły. W końcu gazeta dla kobiet przedsiębiorczyń, kobiet sukcesu, pełna inspiracji i wzorów do naśladowania. W drugim, wakacyjnym numerze uderzył mnie od razu nagłówek jednego z tekstów “Bieda ma twarz starej kobiety”. Fakty są zastraszające. Czy wiesz, że z danych ZUS wynika, że aż 85% najniższych emerytur pobierają kobiety? To osoby, które nie mają pełnego stażu ubezpieczeniowego, który w Polsce dla kobiet wynosi 20 lat, a dla mężczyzn 25 lat. Czy wiesz, że aby dostać 2 200 zł emerytury musisz przepracować ok. 40 lat? Co więcej, musisz mieć umowę o pracę. Tak, umowę o pracę. Brzmi jak sen? Przecież drastyczna większość nas, lekarzy weterynarii jest na samozatrudnieniu, czyli B2B. Tyczy się to również właścicieli placówek weterynaryjnych, z których większość to właśnie jednoosobowe działalności gospodarcze. Co to oznacza? Maksymalne świadczenie, na jakie możesz liczyć, opłacając co miesiąc wyższy ZUS to… 1100 zł brutto. Na dodatek pierwsze dwa ulgowe lata z niskimi składkami nie wliczają się do tego okresu.
W tym momencie aż 227 tys. emerytów pobiera świadczenie w wysokości niższej niż najniższa, a więc otrzymuje mniej niż minimalna emerytura gwarantowana. Jest to 1100 zł brutto miesięcznie, czyli 934,60 zł na rękę. Tylko w ciągu ostatnich 8 lat liczba najniższych świadczeń wzrosła ponad dziewięciokrotnie.
Obniżka wieku emerytalnego to najgorsze, co mogło nam się przytrafić. Niektórzy cieszą się, że mogą przejść wcześniej na emeryturę po latach ciężkiej pracy. Natomiast proszę z tego miejsca, abyś zastanowiła się, co się z tym wiąże. Przecież jesteś córką i wnuczką. Na naszych oczach dzieją się przemiany, które będą brzemienne w skutkach dla kolejnych pokoleń lekarzy weterynarii. Najbardziej znowu ucierpią kobiety.
Profesor Gertruda Uścińska, prezes ZUS, poinformowała w maju, jak kształtują się świadczenia emerytalne w Polsce po obniżce wieku emerytalnego. W Polsce mamy 5,7 mln emerytów.
- Przeciętna emerytura wyniosła 2064 zł, z czego dla mężczyzn średnia to 2724 zł, a dla kobiet 1695 zł brutto.
- Do 100 zł pobiera obecnie ponad 2,5 tys. osób, w tym 493 osób otrzymuje mniej niż 10 zł.
- Świadczenie w przedziale 700-800 zł pobiera 45 tys. emerytów;
- W wysokości 800-900 zł otrzymuje 43 tys. osób;
- Emeryturę 900-1000 zł ma 36 tys. osób.
„Nie lubię straszyć, ale trzeba sytuację przedstawić wprost. Dzisiejsi młodzi Polacy będą mieli ogromne problemy z utrzymaniem się na starość” – komentuje w rozmowie z money.pl dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego. „Obecnie średnia emerytura oscyluje w okolicach 2 tys. zł brutto. A kto sobie wyobraża, że w przyszłości będzie to zaledwie równowartość połowy tej kwoty?” – dodaje.
Za nami tylko Meksyk…
Porozmawiajmy zatem o waloryzacji. Niewiele ona obchodzi przyszłych emerytów – czyli Ciebie, mnie i resztę osób z młodszych pokoleń. Czy wiesz, że Holender, który zaczyna pierwszą pracę otrzyma emeryturę o wysokości 96,9% ostatniej pensji? Włoch – 83,1%, a Polak – zaledwie 31,6% średniej wypłaty (na umowę o pracę – czyli dotyczy to niewielu z nas lekarzy). Tyle pieniędzy otrzymywać będą Polacy wchodzący obecnie na rynek pracy. To wszystko. Po 40 przepracowanych latach z założeniem, że pracują nieprzerwanie, opłacając składki (19,52% pensji). Jesteśmy na szarym końcu, chlubnie przed Meksykiem, gdzie “wskaźnik zastąpienia” wynosi 26,4%. Meksykanie będą na emeryturze otrzymywać ¼ swojej pensji. Może ciężko w to uwierzyć, ale nasi dziadkowie otrzymują w tym momencie wysokie świadczenie, na poziomie 58,5% – jak informuje Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS. W ciągu najbliższych lat współczynnik ten spadnie dramatycznie. Paradoksalnie prawie 60% to całkiem niezły wynik na tle innych krajów UE. To zasługa starego systemu emerytalnego, jednak z czasem dominować będą wypłaty dla osób bez kapitału początkowego z czasów reformy w 1999 roku, gdzie całość naszych składek będzie zależna od tego, jak długo je wypłacaliśmy. Nie wiem jak Ty, ale ja w 1999 roku miałam 10 lat i zupełnie inne zmartwienia.
Wróćmy zatem do weterynarii. W Polsce coraz popularniejsza staje się formuła zatrudniania, kiedy składek ZUS się w ogóle nie płaci albo są one bardzo niskie. Czy Twój szef wypłaca Ci część wypłaty w kopercie? Albo opłaca ZUS za pół lub ćwierć etatu? Lepiej się dowiedz, bo znane są historie, gdzie pracownik lecznicy weterynaryjnej po latach dowiadywał się, że szef nie odprowadzał za niego składek. Pierwsze pół roku po studiach pracowałam na czarno, dostawałam pieniądze w kopercie, 16 zł/h albo miałam “wziąć sobie stówkę z szuflady po dyżurze”. Nikt mi nie powiedział, że muszę o siebie sama zadbać. Ubezpieczenie zdrowotne na szczęście zapewniało mi stypendium doktoranckie, natomiast o resztę musiałam zatroszczyć się sama. Założyłam więc działalność gospodarczą z braku jakichkolwiek ofert na umowę o pracę. Przy przejściu na wyższy ZUS po 2 latach 1300 zł stypendium doktoranckiego nie pokrywało mi nawet w pełni ZUS i opłat księgowych. Dobrze wiem, jak wiele koleżanek pracuje na więcej niż cały etat, zaś ZUS mają odprowadzany za część. Wiele z nich nie ma wyboru. Jak nie Ty – to kto inny. A przecież my, kobiety godzimy się na takie warunki, bo… weterynaria jest kobietą.
Co dalej z obniżką wieku emerytalnego w Polsce? Skraca on okres ubezpieczenia, zatem wiele kobiet będzie przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat. Za 40 lat ⅔ wszystkich emerytur będą stanowiły emerytury minimalne lub niższe. Spadek będzie wyjątkowo dynamiczny, już w 2040 roku emeryci otrzymają 28% ostatniej pensji, zaś w 2060 roku – mniej niż jedną czwartą. To będzie jedna z najniższych wartości w Unii, wyprzedzi nas tylko Malta.
Jaki trzeci filar?
Skąd taki niski współczynnik zastąpienia w Polsce? Jak tłumaczy dr Antoni Kolek, w krajach z najwyższą stopą obywatele oszczędzają na wiele sposobów. O ich emeryturę dba nie tylko odpowiednik ZUS-u, ale również pracodawcy i zakładowe programy emerytalne. To właśnie rozwinięty drugi filar sprawia, że Holendrzy czy Duńczycy nie muszą się martwić o pieniądze na starość. Pieniądze przekazywane przez pracodawcę na indywidualne konto są inwestowane, zatem w dłuższej perspektywie podnoszą znacząco świadczenia. W Polsce, miażdżąca większość emerytów pobiera emeryturę z I filara, tylko garść do tego dokłada pieniądze z OFE. Przez niemal 20 lat członkami OFE stało się 15,8 miliona Polaków. W szczytowym momencie fundusze zarządzały kapitałem przekraczającym 300 miliardów złotych. Po zmianach z 2014, które przeprowadził rząd Donalda Tuska, ponad połowa środków zgromadzonych w OFE (część ulokowana w państwowych obligacjach) trafiła do ZUS. Ponadto pracownicy mogli wybrać, czy chcą nadal odkładać swoje pieniądze w OFE, czy wyłącznie w ZUS. Ostatecznie na OFE zdecydowało się wówczas prawie dwa miliony osób.
Bieda w nagrodę za macierzyństwo i dłuższe życie
No tak, a co z ciążą? Pierwszą, drugą, urlopem wychowawczym? To są właśnie przerwy w okresach składkowych kobiet. Czyli poza niższym wiekiem emerytalnym dla kobiet – 60 lat, zaś dla mężczyzn 65 lat, dodatkowo czas spędzony z dziećmi w domu zmniejsza świadczenie. W Polsce nadal to głównie kobieta zostaje w domu z dzieckiem, co jest efektem nie tylko silnych patriarchalnych korzeni w naszym społeczeństwie, ale i tzw. gender gap, czyli niższych zarobków kobiet względem mężczyzn – polskim rodzinom po prostu to się mniej opłaca, aby kobieta z małym dzieckiem wracała do pracy, a mężczyzna był w domu. Dramatycznie niski poziom dostępności państwowych żłobków i przedszkoli, a także ich czas otwarcia często do 16.00 sprawiają, że młode matki z pensjami rzędu 2 400 zł i konieczności zapłacenia 2 000 zł za żłobek po prostu wybierają czas z dzieckiem w domu. Tym samym uzależniają się jeszcze bardziej od swoich partnerów, zaś po kilku latach w domu z dziećmi zmniejszają swoją szansę na aktywny powrót do pracy. Tylko 43,7% kobiet w wieku produkcyjnym w Polsce pracuje. Jest to jeden z najniższych wyników w Unii. Rządowy program 500+ rozdaje pieniądze za darmo, promując wydawanie na świat dzieci, a nie dając potem żadnego wsparcia kobietom przy powrocie do pracy, przez zwiększenie np. liczby miejsc w żłobkach i przedszkolach. Ciekawe, jak sytuacja wyglądałaby, gdyby kobiety pracujące otrzymały np. ulgę podatkową w związku z posiadanym potomstwem? Za 20 lat pojawi się problem uposażenia kobiet, które nie pracowały, a pobierały słynne juz 500+ i znowu ciężko pracujący będą sie musieli dzielić, coraz bardziej okrawając wypracowane emerytury.
Osób w wieku emerytalnym będzie więc przybywać, zaś świadczenia będą spadać. Warto podkreślić również, że to kobiety żyją średnio dłużej od mężczyzn, zatem przez dłuższy okres czasu przy obniżonym wieku emerytalnym pobierać będą niskie emerytury. Według Piotra Lewandowskiego, prezesa IBS, rozwiązania takie jak programy dobrowolnego oszczędzania na emeryturę w postaci indywidualnych kont emerytalnych czy pracowniczych planów kapitałowych niewiele zmienią. Żaden z nich nie gwarantuje bowiem dożywotnich wypłat. W najlepszej sytuacji ZUS będzie wypłacać mało, zaś wydatki na system i tak się zwiększą. A będzie tak, jeśli kolejne rządy będą utrzymywać obniżony wiek emerytalny. Wymyślenie jakiejś kombinacji alternatywnych działań, które są w stanie uratować nasze emerytury przy niskim wieku emerytalnym, będzie bardzo trudne – uważa Lewandowski. Niezbędne będzie wydłużanie aktywności zawodowej. I żeby robić to skutecznie, trzeba pochylić się nad przynajmniej trzema problemami. – Pierwszy to sprawa medycyny pracy, bo część osób pracujących fizycznie rzeczywiście może być zmęczona i wypalona po kilkudziesięciu latach pracy (przyp. autora – wypalonych po kilkudziesięciu latach? Wypalenie może przyjść już po kilku). Dlatego ważne jest, by szczególnie dbać o ich zdrowie w wieku 40–50 lat. Pojawiały się różne pomysły, np. by finansować owe działania z funduszu socjalnego, z którego dziś pracownicy mogą dostać dofinansowanie do tzw. wczasów pod gruszą – mówi Piotr Lewandowski.
Medycyna weterynaryjna to nie tylko wytężona praca umysłowa, to również ciężka praca fizyczna, często w bardzo trudnych warunkach środowiskowych i pod presją. To wielogodzinne stanie przy stole operacyjnym, praca przy sztucznym świetle, przy zagrożeniu czynników biologicznych, chemicznych i fizycznych z ogromnym obciążeniem psychicznym. U lekarzy weterynarii istnieje duże ryzyko zarażenia się chorobami odzwierzęcymi oraz wypalenia zawodowego. Praktycznie każdy z nas był kiedyś pokąsany, czy podrapany lub pokopany przez zwierzę. Niezbędne jest dbanie o swoje zdrowie, profilaktyka i okresowe badania, szczególnie w wieku powyżej 40 lat. Tak samo jak regularnie zalecamy okresowe badania naszym pacjentom, tak i my powinniśmy się im poddawać dla własnego dobra oraz ze względu na naszych bliskich i dalszą pracę.
Smutna (i skrywana) prawda o naszej branży
Niezbędne staje się niezachęcanie młodych do zgody na zawieranie umów cywilnoprawnych czy podejmowania działalności gospodarczej ze względu na mały ZUS. Mam pełną świadomość, że wielu czytających ów artykuł pracodawców w tym momencie może poczuć złość. Smutna prawda jest taka, że jeżeli nie stać nas na zatrudnienie pełnoetatowego stałego pracownika na umowę o pracę, należy zastanowić się w ogóle nad zasadnością prowadzenia swojego biznesu. Nie wnikam teraz w to, dlaczego Państwa “nie stać” (mały obrót, niskie ceny, duża konkurencja itp.). Niestety wielu pracodawców po prostu nie chce, wyliczając oczywiście różne powody. Tak, piszę to ja, która od 2015 roku prowadzę własną działalność gospodarczą. Piszę to jako osoba, która nigdy w życiu nie przepracowała ani jednego dnia na umowę o pracę. Pierwszą wypłatę ok. 900 zł otrzymałam w kopercie. Natomiast przy obecnym ukształtowaniu rynku, gdzie 72% placówek w kraju to gabinety jednoosobowe, niemożliwa jest systemowa zmiana myślenia z dnia na dzień. Nie da się budować efektu skali tylko siłą własnych rąk, niejednokrotnie konkurując ceną i spychając wartość naszej usługi do granic opłacalności i absurdu. Słyszę wielokrotnie, że pracownik “nie zarabia na siebie”, nie generuje odpowiedniego zysku. Nie jest i nie będzie to możliwe przy często tak niskich cenach usług i działaniach nieuczciwej konkurencji, która doprawdy nierzadko w postaci jednoosobowego gabinetu, bez jakiejkolwiek analizy i zastanowienia proponuje ceny usług urągające naszej profesji. Przy intensywnych działaniach tego typu, szczególnie w miejscach, gdzie nagromadzenie placówek jest spore np. w miastach uniwersyteckich, gdzie konkurencja bardzo duża, niemożliwe staje się po prostu wyłamanie się z utartego schematu. Tam tzw. większość nadal kontroluje poziom cen – nie mogąc za bardzo konkurować jakością przy ograniczonych zasobach sprzętowych i osobowych – zaniża ceny. I stąd pojawia się błędne koło – dalsze zatrudnianie na śmieciowe umowy przez pracodawców, z których część może by i chciała zatrudnić na umowę o pracę, ale po prostu nie ma za co. Pozostaje też duża część, która po prostu nie chce, argumentując w różny sposób – nadużyciami ze strony pracowników, wygodą, lub po prostu – i nazwę sprawę po imieniu – chciwością. Bo czymże jest sytuacja, w której Twój pracodawca jeździ najnowszym modelem sportowego samochodu i buduje kolejny dom, a Ty pracujesz za 2 800 zł, z czego ZUS odprowadzany masz za pół mimo pełnego etatu, zaś nadgodziny są bezpłatne?
Coś nam się wszystkim już systemowo popsuło w przekonaniach i nawet młodzi pytani przeze mnie, na czym najbardziej zależy im w nowej pracy, na szarym końcu wymieniają formę zatrudnienia na umowę o pracę. Dziewczyny, pobudka! B2B to i może dobre rozwiązanie, ale wtedy, kiedy tak jak np. pisząca niniejsze słowa, macie zdywersyfikowany dochód, różne źródła zarobków, pracujecie za granicą jako locum za stawki europejskie, cenicie sobie niezależność, swobodę i chcecie i umiecie być przedsiębiorcami. Coraz popularniejszą grupę stanowią migrujący specjaliści np. chirurdzy, ortopedzi, kardiolody, radiolodzy czy okuliści, którzy objeżdżają kilka-kilkanaście lecznic, świadcząc usługi na fakturę. Niechęć do odsyłania pacjentów, zacięta konkurencja, a także olbrzymie rozdrobnienie placówek otwiera furtkę do tej stale rosnącej strefy z formą zatrudniania B2B. Co najlepsi są w stanie zarobić 30 tys. złotych brutto miesięcznie, a nawet i więcej. Tylko jakim kosztem? Kosztem również dalszego zastoju w zarobkach zwykłych lekarzy pierwszego kontaktu, którzy nie mogą zarobić na swoje pensje poprzez wykonywanie droższych usług. To nie jest absolutnie forma zatrudnienia dla osób pracujących tylko w jednym miejscu, która chroni Waszą przyszłość w jakikolwiek sposób. B2B to również brak urlopu macierzyńskiego, a jedynie zasiłek w wysokości 1000 zł miesięcznie.
Jak zadbać o siebie?
Co zatem robić i jak zabezpieczyć swoją przyszłość na emeryturze? Z ekonomicznego punktu widzenia i biorąc pod uwagę trend demograficzny, perspektywa wydaje się jasna – bez wzrostu własnych oszczędności, dochody osiągane w wieku emerytalnym pozostaną niskie. Pozostaje pytanie, w jaki sposób zwiększać oszczędności na czas emerytury – dobrowolnie czy w sposób obowiązkowy. W Polsce wchodzą w przyszłym roku w życie przepisy o quasi-obowiązkowych Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK).
„W stosunku do poprzednio obowiązującej formuły naliczania emerytur jest to zasadnicza zmiana znajdująca swoje odbicie w wysokości emerytur. Nowa formuła emerytalna silnie premiuje dłuższe okresy opłacania składek i późniejsze przechodzenie na emeryturę (emerytura rośnie o ok. 8 proc. za każdy rok). Z drugiej strony wczesne zaprzestanie pracy oznacza niższe świadczenie” – wyjaśniają eksperci MRPiPS. To oznacza, że mimo osiągnięcia wieku emerytalnego, aby otrzymać wyższe świadczenie powinnyśmy kontynuować pracę po 60 roku życia jak najdłużej, jeśli pozwoli nam tylko na to oczywiście zdrowie. Z najnowszych wyliczeń GUS wynika, że po obniżeniu wieku emerytalnego przeciętny mężczyzna będzie żyć 74 lata, na emeryturę zaś przejdzie 11 lat wcześniej. Kobiety zaś będą pobierać świadczenie przez 21 lat od zakończenia pracy w wieku 61 lat. Te osiem lat jest kluczowe ze względu na jakość życia. Po 75 roku życia większość dwuosobowych gospodarstw domowych zmienia się nieubłaganie w jednoosobowe. Stan zdrowia uniemożliwia już kobietom podjęcie aktywności zawodowej, pozostaje zatem tylko pomoc dzieci i własne oszczędności, o ile się takowe posiada. Dochodzi jeszcze brutalny problem ageizmu, a więc niechęci do zatrudniania starszych kobiet i co ciekawe nasze państwo nie promuje zatrudniania starszych, nie wspiera pracodawców. Kobiety wypadają z rynku pracy i nie mają szans na powrót.
Jakie rady ma dla nas kobiet ekspert ds. rynku finansowego Piotr Kuczyński? W artykule dla „Forbesa Women” wymienia on kilka sposobów na zwiększenie składek emerytalnych. Kobiety zarabiające poniżej 3 000 zł, czyli wiele lekarek weterynarii, mają najmniejsze szanse na odłożenie jakiejkolwiek sumy, szczególnie, jeśli posiadają dzieci lub spłacają kredyty. Jeśli jednak dochód pozwala na odłożenie nawet 100-200 zł miesięcznie, to warto to robić regularnie. Dzięki temu po 30 latach wpłacania nawet niewielkiej kwotę i przy oprocentowaniu lokat na poziomie 3%, możemy dostać 240% kwoty początkowej. Nadal bardzo częsta jest sytuacja, w której lekarka weterynarii zawiera związek małżeński z partnerem, który zarabia o wiele więcej. Małżeństwo z osobą o zasobniejszym portfelu i oszczędnościach, jak mówi Piotr Kuczyński, mimo iż brzmi niepoprawnie politycznie, ale to często jedyna szansa dla kobiet o niskich zarobkach. W obecnej sytuacji rynkowej i rozdrobnieniu na małe placówki, awans i szansa na lepsze zarobki jest czystą mrzonką. Wiele kobiet po prostu zmienia branżę i staje się przedstawicielkami handlowymi lub rozpoczyna np. karierę w korporacji, gdzie wyższe zarobki i stała umowa o pracę pozwalają na stabilizację finansową i zabezpieczenie na czas wychowywania potomstwa. Wypadają też często kobiety bardzo zdolne, wręcz utalentowane. Wiele świetnych lekarek wyjechało za granicę. Wielu osobiście w tym pomogłam.
Kolejną propozycją zabezpieczenia kobiet na starość jest inwestowanie oszczędności np. w nieruchomości na wynajem. Czynsz może w przyszłości stanowić istotny stały dochód. Obecnie aż 70% mieszkań kupowanych na wynajem, kupuje się za gotówkę wypłaconą z lokat bankowych. Zatrudnieni na etatach niedługo będą mogli oszczędzać w Pracowniczych Planach Kapitałowych. Sytuacja podobna z IKE i IKZE. Natomiast pieniądze mogą zostać zainwestowane w inny sposób przez Polski Fundusz Rozwoju. Mogą one zostać wykorzystane np. na rządową inwestycję, co niekoniecznie oszczędzającym przyniesie znaczny zysk. Co więcej, pieniądze wypłacone będą w całości po osiągnięciu wieku emerytalnego, nie zaś dożywotnio, tak jak z ZUS. Zatem wypłaconymi pieniędzmi też trzeba będzie umieć zarządzać. No tak, ale to nadal rady dla kobiet, zatrudnionych na etat. Pozostałe, nie mają, co liczyć nawet na wypracowanie minimalnej emerytury. Pozostaje ZUS, który, co warto podkreślić, nie jest piramidą finansową, lub zbankrutuje. Mimo, iż w tym momencie brakuje w nim ponad 80 mld złotych. To może stać się tylko w przypadku bankructwa Polski, a na to się narazie jeszcze nie zanosi.
Licz na siebie
Zatem, jeśli nie jesteś szczęśliwą żoną swojego zarabiającego znakomicie męża (a dzisiaj rozpada się jednak co drugie małżeństwo), nie jesteś dziedziczką rodzinnej fortuny lub córką swojego ojca, po którym przejmiesz dobrze prosperującą lecznicę założoną w złotych latach 90. – apeluję do Ciebie z tego miejsca, abyś zastanowiła się nad swoją przyszłością i zabezpieczeniem na okres emerytalny czyli starości. Weterynaria to branża kobiet, niskich płac, a także olbrzymiej rotacji pracownic opuszczających rynek pracy w zaledwie ciągu kilku lat po studiach. Trzymam za Ciebie kciuki, bo jeszcze nie jest za późno na podjęcie decyzji co dalej i w jaki sposób gromadzić aktywa. Katastrofa emerytalna to nie bajka a fakt i nie ma co naiwnie liczyć, że sytuacja sama się zmieni i jakoś to będzie. Jeśli samodzielnie nie weźmiesz odpowiedzialności za swoją przyszłość, to na pewno Państwo, ani pracodawca Ci w tym specjalnie nie pomoże.
Bibliografia (dostępy z dnia 3.08.2019):
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Coraz-mniej-kobiet-pracuje-7617946.html
M. says
jakbym czytała o sobie …
X says
Inna sprawa czy odkładanie do ZUS się opłaca?
Zarabiasz np 4 tys netto to pracodawca kolejne 4tys oddaje na podatek, ZUS. Czy nie lepiej dostać to do ręki i samemu sobie odkładać? Skoro ZUS i tak jebnie.
Natalia Strokowska says
oczywiście, że lepiej. problem w tym, że niewielu tak robi. o czym dobitnie przypominają statystyki. większość ma wręcz pobrane kredyty…
trzeba sobie szczerze przede wszystkim odpowiedzieć – czy ja będę odkładac na starośc, czy wezmę kredyt hipoteczny?
ola says
Jestem zatrudniona na umowę o pracę, ciut wyższą niż najniższa krajowa. Jakieś zabezpieczenie jest, ale i tak za dużo się nie uzbiera więc trzeba odkładać.. Każdy jest świadomy, że trzeba mieć zabezpieczenie na czas emerytury czy choroby czy ciąży, ale jak masz do wyboru zarabiać pod stołem ileś set(lub tysięcy)złotych więcej lub wysyłać te pieniądze do ZUS to większość jednak będzie wolała mieć tu i teraz bo żyć za coś też trzeba.. Za świadomość wyższej emerytury w przyszłości nie będzie mnie stać na dzisiejsze życie :/
Marta Korpak says
Artykuł w punkt. Obawiam się, że branża jeszcze długo się nie zmieni, ale jeśli ma to zrobić, to tylko dzięki najmłodszym pokoleniom, więc warto budować w ludziach świadomość istnienia problemu.
Dominika says
Hej, jestem jeszcze studentką i dopiero zaczynam się interesować tym tematem. Chciałabym zapytać o “branie składki ZUS do ręki i odkładanie samemu”. Na jakiej zasadzie to działa? Myślałam, że składki emerytalne są w polsce obowiązkowe. Niestety nie potrafię znaleźć na to nigdzie odpowiedzi.
Natalia Strokowska says
Nie słyszałam o czymś takim niestety. na własnej działalności ubezp. emerytalne jest obowiązkowe. Gdzie o czyms takim usłyszałaś? Może uda nam się razem rozwikłac tę zagadkę.