Kilka dni temu rozpoczęliśmy ogólnopolskie badanie lekarzy weterynarii dotyczące satysfakcji zawodowej i z życia. Jako pierwsi podjęliśmy się tego ważnego tematu, aby móc stworzyć nasz raport dla branży.
Lekarze weterynarii jako osoby wysoko wrażliwe przejawiają tendencje do perfekcjonizmu, sumienności i neurotyczności, z których wszystkie mogą być czynnikami ryzyka depresji i wypalenia zawodowego. Przyczynia się do tego również względna izolacja społeczna, gdyż wolą pracować ze zwierzętami, niż z ludźmi. Nie od dziś też wiadomo, że współczynnik samobójstw wśród lekarzy weterynarii jest jednym z najwyższych ze wszystkich profesji. Wpływają na ten fakt m.in. problemy finansowe i niskie zarobki, wysokie oczekiwania klientów, niszczenie reputacji on-line, przepracowanie, brak mechanizmów radzenia sobie z długotrwałym stresem oraz dostęp do i umiejętność dawkowania substancji psychoaktywnych.
Z kolei bardzo wymagający program nauczania i presja na sukces podczas nauki na studiach może uniemożliwiać oczekiwany wzrost inteligencji emocjonalnej i umiejętności społecznych w tym krytycznym momencie życia studentów weterynarii. Ogranicza to rozwój ich umiejętności radzenia sobie ze stresem i odporności na niego.
W zeszłym roku miało miejsce w Polsce ponad 5000 samobójstw, z czego ok. 4500 to mężczyźni. Zdaniem ekspertów główną przyczynę stanowiła depresja. O powodach, dla których mężczyźni w Polsce popełniają samobójstwa oraz dramatycznej sytuacji psychiatrii opowiadał w wywiadzie z Magdaleną Rigamonti prof. Bartosz Łoza: [su_quote url=”http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/568862,bartosz-loza-rozmowa-o-psychiatrii.html”]Jesteśmy więc w fazie słabo uświadamianego kryzysu społecznego. Kredytujemy rozwój eksploatacyjnym stylem życia i równocześnie kwestionujemy jego psychospołeczne konsekwencje. Nawet jeśli jednak ktoś chciałby zasięgnąć metafizycznej porady “jak żyć?”, nie będzie miał gdzie. Obowiązuje więc nadal model leminga pędzącego do przepaści.[/su_quote]
Wyniki badania lekarzy, oraz studenckiego, które przeprowadziliśmy 1,5 roku temu zaprezentujemy podczas Vet-Forum w Łodzi, w sesji satelitarnej w niedzielę 8 kwietnia o g. 12:00. Posłużą nam one również do sporządzenia sprawozdania dla Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
Z myślą o lekarzach weterynarii, personelu pomocniczym oraz studentach, we współpracy z zespołem psychologów ułożyliśmy nasze autorskie seminaria składające się na projekt Wellness. Jesteśmy lekarzami weterynarii i głęboko wierzymy, że poprzez wspólną rozmowę w przyjaznej atmosferze oraz dzielenie się naszymi własnymi historiami możemy stworzyć przestrzeń do dyskusji na tak ważne tematy jak wypalenie zawodowe, stres, eutanazja, przekazywania trudnych wieści oraz komunikacja z trudnym i wymagającym klientem. Kwestie te nie są poruszane podczas programu kształcenia akademickiego w naszym kraju. Są już jednak standardem na uczelniach zachodnich, gdzie notuje się coraz więcej samobójstw wśród studentów medycyny weterynaryjnej. W Stanach Zjednoczonych dodatkowo, dochodzą gigantyczne długi absolwentów związane z wysokimi kosztami edukacji.
Nadal panuje w naszym kraju kult pracy. Czołowe autorytety w wielu dziedzinach otwarcie chwalą się, że są pracoholikami. Inni, popychani do przodu przez konieczność zarabiania na życie i rodzinę, a także chęcią odniesienia sukcesu zawodowego dołączają do tego wyścigu. Mamy tendencję do wypierania problemów, a tematy trudne zdarza nam się wyśmiewać na forach nie przyznając otwarcie przed sobą, że problem może dotyczyć i nas. Do tego dochodzi cynizm, psychiczne wyczerpanie, brak wiary w poprawę sytuacji, bierna agresja w stosunku do innych – czyli objawy wypalenia zawodowego, które mogą spotkać również młodszych stażem. Pogarsza to sytuację sprawiając, że jeszcze więcej osób wstydzi się odezwać ze względu na fakt, że problem jest bagatelizowany przez innych.
Chcemy zapewnić wsparcie naszym kolegom, którzy go potrzebują. Praktycznie nigdy nie usłyszymy: “Chcę się zabić, chcę ze sobą skończyć”. Usłyszymy natomiast:[su_quote] Moje życie nie ma sensu, jest mi przykro, jestem przemęczony, nie mam siły na więcej, nie mogę tak dłużej, nie mogę spać.[/su_quote]
Otwórzmy się na świat dookoła, posłuchajmy siebie nawzajem. Wyniki naszego badania przedstawimy Państwu już wkrótce.
Pierwsze dwa z cyklu naszych seminariów Wellness już niebawem w Warszawie – 14 i 15 kwietnia. Zapraszamy do udziału lekarzy weterynarii i studentów!
Aga says
Wypowiem się jako studentka. Te studia mogą i wpędzają w depresję. Człowiek traci wiarę we własne siły i możliwości, wiecznie przemęczony nie ma czasu zadbać o własne zdrowie. Niektórzy prowadzący potrafią jeszcze dobić. Niektórzy nie mają za grosz szacunku do studenta, nie mają poszanowania dla jego czasu i generalnie do osoby. Są oczywiście chlubne wyjątki, które z pasją i ogromną chęcią przekazania wiedzy prowadzą swoje przedmioty ale to niestety za mało. Na niemal każdym kroku student jest utwierdzany w przekonaniu że nic nie jest wart. Do tego często dochodzą problemy związane z wyprowadzką do innego miasta i problemy finansowe. Nie jest łatwo i nie ma do kogo zwrócić sie z problemami. Rodzina oczekuje dobrych wyników- tobie nie idzie – uważają że się nie starasz wystarczająco- zaczynasz mieć wyrzuty sumienia że zamiast uczyć się do kolejnej poprawki postanawiasz zrobić cokolwiek dla siebie np. Pójść na spacer. Mało śpisz, źle się odżywiasz. Jeżeli palisz to marne szanse że rzucisz podczas studiów. Ale usmiechasz się i bagatelizujesz wszystko – taki system obronny organizmu. Jednak te wszystkie uczucia, poczucie beznadzieji, niechęć do samego siebie gdzieś tam w środku siedzi.
E says
Co prawda nie studiuję weterynarii ani nawet kierunku pokrewnego medycynie, ale jestem tu żeby przekazać studentom i lek. weterynarii, że wspieram i wierzę, że sobie poradzą. Dla mnie jesteście bohaterami. Nie wyobrażam sobie życia bez zwierząt, a Wy ratujecie im życie! Wśród trudnych etapów studiów i pracy zawodowej przypomnijcie sobie te piękne momenty kiedy pupile (lub ich więksi przyjaciele) stają na nogi po ciężkich chorobach czy urazach. Robicie piękne rzeczy, ratujecie przyjaciół. Głowa do góry! Trzymam za Was kciuki. Projekt uważam za piękny gest dla wszystkich weterynarzy i studentów tej specjalizacji.
Daria says
Dzięki Twojej osobie mój dzień stał się piękniejszy. I wiara, że moje ukończone ciężka praca, i potem studia mają sens. Obyśmy więcej – moi drodzy koledzy lekarze – spotykali pochwał, docenienia i traktowania na równi jak człowiek z człowiekiem. Nasza praca jest ważna i powinna być doceniona!
Jan says
Współczynnik samobójstw jest najwyższy u lek. Wet? Skąd te dane? Czy możecie podać źródło? Z tego co mi wiadomo to ogromny odsetek samobójców to policjanci na emeryturze.
Natalia Strokowska says
Bazujemy na danych i raportach zza granicy, głównie UK oraz USA. Dane dynamicznie się zmieniają na przestrzeni ostatnich lat i w tym momencie współczynnik samobójstw u lekarzy weterynarii wzrósł, w stosunku do policjantów. Należy dodać jeszcze raz, że w UK i USA studia weterynaryjne są płatne, a ciężar spłaty kredytu studenckiego przytłacza absolwentów (również część studentów weterynarii w Polsce płaci za studia).
Intensywnie pracujemy nad zebraniem rzetelnych danych dotyczących Polski, gdyż takich opracowań jeszcze nie ma. Staramy się dotrzeć do stosownych opracowań, z których część nie jest dostępna publicznie. Nasza praca będzie trwać jeszcze pewien czas.
Tutaj kilka przykładów raportów zza granicy:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4266064/
http://www.vmdtoday.com/journals/vmd/2017/october2017/modernday-plague-understanding-the-scope-of-veterinary-suicide
https://www.vice.com/en_us/article/xyk4xd/why-is-the-suicide-rate-among-vets-so-high
Przetłumaczyliśmy fragment jednego z nich:
“W 2014 r. Royal College of Veterinary Surgeons wydało raport roczny, w którym udokumentowało fakt, że w Wielkiej Brytanii jest ponad 19 500 aktywnych lekarzy weterynarii. W porównaniu z 250 000 lekarzami medycyny, nie wydaje się to dużo. Oznacza to również, że jeśli chodzi o krajowe statystyki dotyczące samobójstw w niektórych zawodach, medycyna weterynaryjna nie podlega przystaje innym.
“Jako profesja w Wielkiej Brytanii jesteśmy nieco zbyt mali, aby wykonać wiele czynności, które można obliczyć [liczbami]” – mówi dr Allister – “ponieważ większość ludzi mierzy je standardową proporcją. Kwestia, która – aby skrócić dość skomplikowaną historię – oznacza po prostu, że nie ma wystarczającej liczby lekarzy weterynarii, aby liczba samobójców była wystarczająco wysoka, aby obliczyć ją za pomocą SMR [standardowego współczynnika umieralności], więc stosujemy inną miarę. “
N says
Studiowałam weterynarię. Wytrzymałam rok, który zresztą zaliczyłam w sesji poprawkowej, i zrezygnowałam. Nie dałam rady psychicznie. Rozłąka z rodziną, sterty książek do wkucia, gonitwa z czasem. To był najgorszy rok w moim życiu, pomimo tego, że o weterynarii marzyłam od podstawówki. Ciągły smutek, łzy, odizolowanie, brak poczucia własnej wartości. Z kogoś stałam się nikim.
Gratuluję z całego serca tym, którym udało się wytrwać do końca i odnaleźć szczęście w zawodzie. Jesteście wielcy!
Karol says
Hej. Jeśli można spytać – co teraz robisz? Jak zareagowała rodzina? Mam podobny problem.
MMM says
Weterynaria to piękny zawód. Jak każdy wymaga ogromnych chęci, ale też predyspozycji do jego wykonywania. Praca powinna sprawiać radość, inaczej zawsze jest pod górkę. Każdemu życzę, by odnalazł swoje powołanie i z nadzieją patrzył na lepsze jutro. Pozdrawiam
K says
A ja jestem po studiach. I tak z perspektywy czasu patrząc nie są one wcale takie najgorsze. Po prostu trzeba nauczyć się omijać stres wielkim łukiem, Mieć “wywalone” na to co mówią profesorowie, bo oni mówili, mówią i będą mówić że studenci nic nie umieją. Niech sobie pogadają, a Wy róbcie swoje. Każdy przecież zna swoją wartość. Nauki, fakt jest dużo w porównaniu z innymi kierunkami, ale jest to w pełni zrozumiałe, bo kończąc te studia stajemy się lekarzami odpowiedzialnymi za życie i zdrowie nie tylko zwierząt ale również ludzi. Jeśli chodzi o stres związany z nauką, mnie np. mega mobilizował do działania i zamiast siedzieć nad czymś tydzień robiłem to samo w ciągu 2-3 dni. Ale przecież studia to nie tylko nauka, to czas spędzony ze znajomymi, poznawanie nowych ludzi, imprezy. I szczerze Wam powiem, że wspominając te 5,5-roku, mam wrażenie że jesteśmy jednym z wydziałów, który naprawdę umie się dobrze bawić, bynajmniej w Olsztynie.
Majka says
studia są wymagające ,ale i praca po nich jest wymagająca .Niestety na zadane pytanie -dlaczego wybrałeś weterynarię ,często słychać ,,bo kocham zwierzęta,,,takie stwierdzenie to stanowczo za mało i chyba dobrze ,że po pierwszym roku rezygnują ci co psychicznie nie dają rady-praca to nie tylko pomoc zwierzakom ,ale i ogromny stres wynikający głównie z oczekiwań klientów(doktor google) i mysle ,że ten stres na studiach daje namiastkę tego czego spodziewać się możemy w póżniejszej pracy.Klienci wielokrotnie wymagaja od nas cudów i to najlepuiej za darmo i to jest główny problem w naszym zawodzie.Ponadto parcie na kasę ,,młodszego,, pokolenia ,rodzi wiele sytuacji stresogennych ,,podkradanie,,pacjentów itp itd i mozna by pisac dużo dużo .Myslę ,że najlepsza rada dla kogoś kto chce siedzieć w tej robocie to poprostu robić swoje ,ale szanować przy tym swoje srodowisko zawodowe i każdego dnia uczyć sie pokory w tym co sie robi. itp itd .
Lek. Wet. says
“Bynajmniej” użyte na końcu Twojej wypowiedzi sugeruje, że na naszej WECIE jednak za mało polonistyki 🙂 A odczucia zależą od psychiki i charakteru jednostki. Wielu studentów się bawiło, inni brali studia bardziej serio. Więc nie da się zaprzeczyć, że znajdą się tacy, którzy odbierają czas spędzony na Weterynarii jako najlepszą balangę życia ( część z nich studiowała więcej niż standardowe 5,5 roku!!), ale są też tacy, dla których wysiłek był okupiony wieloma wyrzeczeniami i stresem !!!
Kate says
Jaki sens jest robić takie badanie i odnosić je do statystyk z UK czy USA ?
Po drugie sposób badania i jego forma, pytania- to trochę temat nakręca na określone odpowiedzi i nie powoduje, ze wynik będzie miał jakieś duże znaczenie.
Natalia Strokowska says
Jest to pionierskie badanie w Polsce, nikt jeszcze nie podjął się tego tematu. Z tego względu możemy odnieść się tylko do danych, które są dostępne w innych krajach, gdzie takie badania przeprowadzono. Zawód lekarza weterynarii wykonywany jest w każdym z tych krajów mniej więcej podobnie, dlatego uznaliśmy te dane, za punkt odniesienia. Widzimy głęboki sens w naszym badaniu, gdyż zależy nam na poznaniu prawdziwego oblicza naszej profesji. Wynika to nie tylko z naszej ciekawości, ale przede wszystkim z troski o kolegów i ich samopoczucie. Pytania są tak skonstruowane, aby nie sugerowały odpowiedzi. Każdy, czytając je, interpretuje treść podług swoich doświadczeń i emocji.
Małgorzata says
Studia weterynaryjne ukończyłam trochę lat temu i prowadzę lecznicę dla małych zwierząt od wielu lat.Uważam, że te studia są dla ludzi przynajmniej średnio zdolnych ale zdecydowanie pracowitych i zdyscyplinowanych.Jest to przygotowanie do pracy, która właśnie tego wymaga: dyscypliny, poświęcenia, empatii, chęci do kształcenia przez całe życie, pracowitości, przedkładania potrzeb klientów nad swoje potrzeby bo chciałoby się za zarobione pieniądze kupić wypasione auto ale potrzeby lecznicy mówią nie, nie lepiej aparat rtg…..Trzeba nauczyć się relacji z ludźmi,które często są trudniejsze niż z niemym pacjentem.Ten zawód wybrałam świadomie i nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego.Wiem, że nie warto kończyć tych studiów, przechodzić przez ten ogromny trud jeśli nie jest się przekonanym, ze chce się pracować w tym zawodzie.Ktoś, kto uważa, że kocha zwierzęta nie musi być od razu lekarzem weterynarii.Często nadmierna uczuciowość i wrażliwość przeszkadza w wykonywaniu czynności przy leczeniu zwierząt.Trzeba być często odpornym psychicznie aby nie rozczulać się tylko działać.Te wszystkie stresy związane z oglądaniem chorych zwierząt, którym nie zawsze jesteśmy w stanie pomóc trzeba gdzieś rozładować.Życie rodzinne, hobby pozwala na złapanie równowagi.Łatwo w tym zawodzie popaść w pracoholizm i nie kończącą się gonitwę za nowymi osiągnięciami medycyny weterynaryjnej.Jesteśmy, jako lekarze zobowiązani do nadążania za postępem wiedzy.Warto specjalizować się w wybranych dziedzinach i z pokorą czasami przyznać, że czegoś się nie wie, bo wszystkiego wiedzieć się nie da.Często obserwuję młodych lekarzy po studiach.Podziwiam ich zapał do pracy ale też z pobłażliwością podchodzę, gdy uważają, że tylko ich metody i ich diagnozy są słuszne.Ten zawód uczy pokory ale i szlachetności.Życzę trafnych zawodowych wyborów i wytrwałości w dążeniu do obranych celów.
Adam says
Właśnie kończę 5 rok. Powiem tak – te studia na pewno nie są dla ludzi o słabych nerwach, sam przeszedłem miesięczny okres takiego totalnego zwątpienia, po co ja się męczę tutaj. Ale ostatnio jakoś mi przeszło, Są perspektywy, są wielkie możliwości. Glupio mi słuchać czasem wręcz, że nie ma pracy po studiach. Jest jej dużo, ale zauważyłem, że większość ludzi od 1 roku studiów już wiedziało co będzie robić po studiach. To takie… płytkie w sumie, każdy nastawia się na pieski i kotki, a potem zderzenie ze ścianą.
Dodam też, że rację miał profesor który na pierwszym roku, na pierwszym wykładzie powiedział, że jeśli jest tu na auli ktoś, kto kocha zwierzęta, nie może patrzeć na ich cierpienie, to może już wyjść, bo to nie są studia dla niego. Nie mówię tu o absolutnym braku empatii – ale no jak ktoś nie może wejść do rzeźni, bo na YT naoglądał się ubojów, albo wychodzi w czasie praktyk z sali gdy mamy eutanazję, to coś jest nie tak. Albo wielkie oburzenie grupy osób, że na ćwiczeniach mamy pobierać materiał z myszy, która była celowo do tych ćwiczeń przygotowana (posocznica) i specjalnie uśmiercona dla ćwiczeń…..
Myślę że tu lezy problem – brakuje tego co powiedział również w/w profesor – powinny być tak jak kiedyś rozmowy kwalifikacyjne na te studia. Wiadomo, że nie każdy będzie pracował w rzeźni, nie każdy będzie pracował przy psach czy kotach, niektórzy odnajdą się w papierkowej robocie, niektórzy będą pracować jako naukowcy. Wystarczy szeroko na tę weterynarie spojrzeć.
klient says
Podziwiam i szanuję ludzi, którzy podejmują się tak trudnej pracy jak weterynaria. Zwierzęta nie powiedzą i nie zawsze pokażą co boli – a przecież nie tylko ból powoduje złe samopoczucie. Nie wszystko choć pewnie bardzo dużo można wyciągnąć z badań krwi, moczu, itp. Specjalistyczny sprzęt jest drogi a refundacji nie ma. Tutaj nie ma NFZ, wszystko trzeba kupić samemu. Nie znam się na medycynie ale wyobrażam sobie jak może być trudno. Kiedy ja chory przychodzę do lekarza, ten pyta mnie o różne dolegliwości, objawy, od kiedy tak mam. Dopiero potem są bardziej specjalistyczne badania: USG, RTG, TK. Zwierzęcia nie spytasz. Możesz je zbadać ale nie pogadasz. Potrzeba tak wiele wyczucia i delikatności – choćby wobec kotów, które słyną z ukrywania złego samopoczucia. A jaka za to nagroda? Myślę, że mało wdzięczna. Jak lekarz odniesie sukces to fajnie. Ale jak mu się nie uda…? No to jest pretensja – bo to wina lekarza i “nie korzystajcie z usług tej lecznicy”. Nawet jak choroba jest nieuleczalna to nierzadko ktoś winny być musi. Bo tak lżej, bo trzeba odreagować, zabić smutek po śmierci pupila. Jak dobrze, że wciąż są ludzie, którym chce się tak ciężko pracować dla dobra naszych zwierząt.
Jan Juszczak says
Jestem studentem 3 rok. Jednym z kryteriów jakim się kamerować przy wyborze studiów było to, że chciałem iść na jakieś trudne i się rozczarowałem. Większość moich znajomych z politechniki czy innych kierunków około medycznych wydaje się uczyć znacznie więcej niż ja. Zdanie egzaminów na 3 w dobie internetu jest no dosyć proste.